Lubię, gdy światło nagle gaśnie, a pojawiający się mrok wywołuje we mnie drżenie swoją tajemnicą. Niepewnie spoglądam i obserwuję, przywołuję dreszcze.
Uśmiecham się, gdy nikt nie patrzy. Szczęście w duszy duszę.
Myśli zalewam podnieceniem i zaciągam się dymem z papierosa. Wypuszczając go, obserwuję wolno kształtujące się formy. Wyobrażam sobie, że to ujęcie z filmu, który reżyseruję.
Nie lubię chodzić skrótami, wolę długie i kręte wędrówki - przynajmniej w kwestiach przyjemności.
Światło pobudza śpiące we mnie pieprzoty - zmienia spokojne pragnienia w grzeszne grzmoty.
Gdy zamykam powieki to przenoszę się do innej przestrzeni - tam, gdzie nikt mnie nie rozstraja.
Zbyt boleśnie spadam, gdy wędruję na granicy marzeń i rzeczywistości.
Chciałbym posiadać zdolność teleportacji - zawsze sypiałbym w tym samym miejscu.